Burza wiosenna (fragm.)
PRZYCHODZI taki czas, gdy wszystkie teatry naraz przystępują do zabezpieczenia tobie repertuaru na lato. z ewentualną nawet nadzieją, że jeśli sztuki "chwycą", będą ratowały frekwencję jeszcze po feriach, warunkując tym solidność przygotowań do repertuaru jesiennego. Bo im większy spokój o widownię, tym gruntowniej można się poświęcać próbom nowych sztuk. Co przezorniejsi kierownicy scen budują więc swój przedwakacyjny repertuar pod kątem szansy na popularność.
Dla sprawozdawcy stanowi to hamulec przy ocenie. Jeśli zna prawa maszyny teatralnej, nie może poprzestać na ocenie jakości absolutnej (oczywiście w jego mniemaniu, czyli subiektywnym), ale musi uwzględnić ów czynnik szansy na powodzenie, jakie mają te sztuki, które przynosi repertuarowa wiosenna burza. Oczywiście pod warunkiem,że demagogia sceniczna, czyli schlebianie publiczności nie przekroczy granic dobrego smaku aż w takim stopniu, żeby to miało trwale obniżać wymagania tej publiczności i przeszkadzać w raczeniu jej wyższymi wartościami w następnym sezonie.
POKAZANY w TEATRZE DRAMATYCZNYM "URZĄD" według powieści T. BREZY w adaptacji i reżyserii W.KRZEMIŃSKIEGO może być przykładem zabiegów o frekwencję pogodzonych z wyższymi ambicjami realizatorów. Sprzyja obu tym zadaniom wprowadzone już przez Brezę, a rozwinięte przez Krzemińskiego uogólnienie konkretu. Konkretem są zabiegi w jednym z urzędów przy Watykanie o załatwienie pewnej sprawy. Uogólnieniem stają się sprawy w urzędach zawsze i wszędzie. Gdy ŚWIDERSKI w roli profesora Campalli powiada do ŁAPICKIEGO w roli bohatera o PŁOTNICKIM w roli Ojca de Vosa: "najważniejsze, że nie skierował cię do urzędu" sala bije brawa całkiem uogólniające.
Ambitna praca inscenizatora i zespołu, w którym ZOFIA RYSIÓWNA i HALINA DOBROWOLSKA wcieliły się w interesujące Włoszki, czyniły przedstawienie ciekawym, z tą jednak uwagą, że nastąpiła pewna przesada w kierunku tragizacji, także poprzez scenografię. Mimo wszystko to nie są aż labirynty Kafki. To życiowa jawa, nie nadrealny koszmar. Dramat streszcza się do przeniesienia kogoś z Torunia do Tarnowa, a nie do ciosu nożem w plecy, jak to nam pokazywano w Ateneum w pamiętnym "Procesie" Kafki. Dlatego Łapicki czyni fałszywy krok, próbując iść w swojej interpretacji za Woszczerowiczem a tamtego przedstawienia.<<<